piątek, 4 maja 2012

Rozdział Dwunasty

*oczami Billie*

Cassie i ja weszłyśmy do sali gdzie przebywała Ripley. Uchyliłam lekko drzwi i dostrzegłam moją przyjaciółkę z tym blondynem. Siedzieli na łóżku i rozmawiali. Słodko razem wyglądali, aż żal było przerywać ich konwersację.
-Ekhem... Witaj nieznajomy - przywitałam się z tym uroczym blondykiem. - wybaczcie, że przeszkadzam w rozmowie, jednak Ripley powinnaś już jechać wraz z nami do domu i wypoczywać. Slash już czeka z samochodem.
-Jestem David Smith - blondyn podał mi rękę.
-Billie Drug. 
-Cassie Rose - przywitała się z chłopakiem.
Nagle coś do mnie dotarło. Gdzieś już słyszałam to nazwisko. Niedawno. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Uhm. Mogłam tyle nie ćpać.
-Cóż David... chyba już za długo siedziałam w tym szpitalu. Do zobaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. - Ripley słodko się uśmiechnęła.
-Wpadnę do ciebie jutro i zamelduję ojcu jak się czujesz. Polubił cię. - mrugnął do niej.
No tak ! John Smith. Ten lekarz, który leczył Ripley. David to jego syn ? Chyba tak.
-Super ! - dziewczyna ucieszyła się jak małe dziecko. - będzie mi naprawdę bardzo miło.
Zaczęłam się niecierpliwić. Długo tak jeszcze będę rozmawiać ?
-Ripley, idziemy już ! Dawaj torbę i chodź do Slasha bo sobie pojedzie bez nas. - Cassie wyciągnęła rękę po torbę.
Moja przyjaciółka roześmiała się, posłusznie podała Cass to czego chciała i w końcu wyszłyśmy z tego przeklętego szpitala.


Kiedy dotarłyśmy do naszego obecnego miejsca zamieszkania, Ripley rzuciła się na łóżko i stwierdziłą, że zjadłaby żelki malinowe, jednak takich nie miałyśmy, więc musiała się zadowolić troszkę brązowym już bananem.
-David jest cudowny ! - wykrzyknęła kiedy już skończyła pożeranie owocu.
-Axl też - westchnęłam.
-Eeeej, gdzie jest moja szczotka do włosów ? - dobiegł nas głos Cassie. - gdzieś ją chyba zgubiłam.
-Ostatnio ją widziałam w kuchni - odpowiedziałam.
-Co moja szczotka może robić w kuchni ? - spytała retorycznie i ruszyła wolnym krokiem na poszukiwania zagubionej szczotki.
-Może je banana - odpowiedziała Ripley wpatrująca się w skórkę leżącą na podłodze. - a są jeszcze banany ?
-Nie ma. Ale za to jest szczotka ! - ucieszyła się Cass.
Spojrzałam na zegarek. Powinnam już się zbierać, bo umówiłam się z Axlem.
-Umówiłam się z Axlem i powinnam iść, bo się spóźnię - wstałam i poprawiłam czarny gorset. - ale wrócę nie długo !
Wychodząc z pokoju spojrzałam w lustro. Miałam na sobie gorset, martensy i krótkie dżinsowe, poprzecierane spodenki. Mam nadzieję, że nie będziemy wychodzić na dwór, bo może być mi trochę zimno.


Axl całował mnie i jednocześnie jeździł dłonią po moim udzie. Ja zaś zdejmowałam z niego t-shirt i obejmowałam go nogami. Chłopak siegnął do mojego gorsetu i zaczął go rozsznurowywać ale w tym momencie do pokoju wszedł Izzy. Słodki Izzy Stradlin. Spojrzał na nas dziwnie i szeroko się uśmiechnął. Zawstydziłam się trochę i pośpiesznie zaczęłam zawiązywać sznurki od mojego stroju, który w każdej chwili mógł mi się zsunąć ukazując światu moje nagie cycki. O niczym innym nie marzyłam.
-Musiałeś wejść akurat teraz ? - rzucił niezadowolony Axl.
-Muuusiałem. Skończyły mi się fajki. Masz pożyczyć ?
-Kurwa ! Nie mogłeś pożyczyć od Stevena, Duffa lub Slasha ? - zdenerwował się, ale posłusznie podał mu papierosa, przy okazji zapalając mojego i swojego.
-Mogłem, ale oni też nie mieli. Po za tym spać mi się chce.
-Ja pierdolę. - mruknął Rose.
Przyglądałam się tej sprzeczce z rozbawieniem. Wypuściłam z ust dym i wstałam.
-Ja już pójdę. Obiecałam Ripley, że szybko wrócę.
Axl również wstał.
-Mam nadzieję, że jescze tu przyjdziesz - zamruczał mi do ucha. - dokończymy to co nam przerwał ten idiota. - pocałował moją szyję.
Nic nie odpowiedziałam tylko na pożegnanie przejechałam językiem po jego wargach i wyszłam.

1 komentarz:

  1. Boski <3333
    Nie ma to jak szczotka i banan ♥
    Może szczotka je banana ? :D ♥♥♥
    Kocham Was za te teksty :)
    Zresztą w ogóle za całego bloga. :)
    Tylko ten Izzy ! W takim momencie ? :D
    Buziak ; 3

    OdpowiedzUsuń