*oczami Billie*
Nareszcie mamy swój własny dom ! Tak dokładniej to ciasne, wynajęte mieszkanie z dwoma pokojami, łazienką i kuchnią. Z trudem się tu mieścimy, ale ważne że jest w miarę tanio. Nawet nie przeszkadza mi to, że muszę spać na materacu !
Układałam książki na półce, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Pomyślałam, że to Axl i z uśmiechem na ustach pobiegłam do drzwi.
-Axl ! - krzyknęłam, ale to nie był on.
-Jeremy - odpowiedział nieznajomy.
Mój entuzjam gdzieś się ulotnił. Nienawidziłam rozczarowań.
-Myślałam, że to ktoś inny - powiedziałam ponuro. - Billie.
-Wiem jak masz na imię. Wiem kim jesteś.
-Haha... no ciekawe. - ten cały Jeremy zaczynał mnie powoli przerażać, ale nie dałam tego po sobie znać.
-Jesteś Billie Drug, zanim tu przyjechałaś mieszkałaś w Las Vegas razem z ciotką Henriettą i nazywałaś się Billie Golightly... mam mówić dalej ? - spojrzał na mnie uważnie.
-Ja pierdolę... - szepnęłam. - skąd to wszystko wiesz i kim kurwa jesteś ?
-Może mnie wpuścisz do środka ? - zaproponował.
Przesunęłam się aby mógł wejść. Cassie i Rip nie było w domu więc mogliśmy spokojnie porozmawiać. Chociaż znając mnie to może nie aż tak spokojnie.
-Usiądź sobie tu - wskazałam na dwuuosobową niewygodną sofę.
Jeremy usiadł.
-Może ty też sobie usiądziesz ?
Wykonałam jego polecenie i wcisnęłam się w drugi kąt sofy, aby być jak najdalej od tego dziwnego człowieka.
-Kim jesteś ? - powtórzyłam chłodno sowoje pytanie.
-Jeremy Golightly twój brat. - powiedział spokojnie.
-CO KURWA ?! - wstałam tylko po to aby ponownie usiąść. - to ja mam brata ?!
-Masz. Też byłem zdziwiony kiedy dowiedziałem się o tym od cioci Henrietty.
-Czemu nic o tobie nie wiedziałam ?
-Być może dlatego, że urodziłem się tuż przed śmiercią rodziców...
-Miałam pięć lat kiedy zostawili mnie u ciotki i gdzieś wyjechali ... a rok później dowiedziałam się, że umarli... nawet nie płakałm - spojrzałam na mojego brata. Oczy miał takie same jak ja. - gdzie mieszkałeś po ich śmierci ?
-U ojca taty. Pewnie mieszkałbym tam dalej, ale zmarł na raka trzy tygodnie temu - popatrzył w bok.
-Uhm... jak mnie znalazłeś ?
-Powiedział mi, że mam siostrę i powinnienem cię poszukać u cioci Henrietty. Kiedy tam dojechałem ta miła starsza pani powiedziała mi, że wyjechałaś do Los Angeles. Chciałem na ciebie tam poczekać, ale powiedziała mi, że raczej już nie wrócisz. Więc przyjechałem do Miasta Aniołów i w końcu ciebie odnalazłem siostro ! - uśmiechnął się.
-A jak się czuje ciocia ? - spytałam troskliwie. Bałam się o nią, bo była chora na astmę i w każdej chwili mogła poczuć się gorzej.
-Fizycznie bardzo dobrze.
-Co to zanczy fizycznie ? A psychicznie ?! - przeraziłam się. Co jej się mogło stać ? Depresja, schizofrenia ?
- Tęskni za tobą. Jest jej smutno bez ciebie. Powinnaś ją odwiedzić.
-Odwiedzę, odwiedzę.
Wstałam i poszłam do kuchni otworzyłam szeroko okno i spojrzałam na ulicę. Było ciepło a po chodniku krążyło mnóstwo osób. Wśród tych ludzi dostrzegłam Stellę. Był rok 1987, więc włosy Stelli były modnie wytapirowane. Śledziłam ją wzrokiem. Obok niej szedł jakiś facet, którego nie znałam, weszli do budynku w którym aktualnie mieszkałyśmy... kurwa. To oznacza, że jedno z nich tu mieszka... ja pierdolę. Jeśli to Stella, to ja chyba umrę.
-Billie, ostrożnie, bo wypadniesz - drgnęłam gdy usłyszałam za sobą głos Jeremy'ego.
-Nie wypadnę. Chcesz coś do picia ?
-Poproszę colę.
Zajrzałam do lodówki. Oczywiście nie było tam coli, więc nie mogłam go dać mojemu bratu. Mój brat... a co jeśli on kłamie ? Z drugiej strony, wie o mnie tyle rzeczy...
-Nie mam coli. Jest tylko piwo i whisky.
-To poproszę piwo. - podałam mu jedną butelkę i usiadłam na blacie.
Jeśli kłamie to po co ? Może jest psychopatycznym mordercą - gwałcicielem i chce zdobyć moje zaufanie, aby potem zaciągnąć mnie do siebie do domu, tam mnie gwałcić i torturować, a potem udusić ? Już raz taka historia miała miejsce. Wzdrygnęłam się. Także w L.A... Pewnie ma też wspólnika ... kogo ? A co jeśli on i jego wspólnik zechcą porwać także Ripley i Cassie ?
-Czemu się tak dziwnie na mnie patrzysz ? - spytał.
-Wcale nie. Wydaje ci się ...
-Nie. Jakbyś się mnie bała. Nic ci nie zrobię. - zaczął się domyślać, że ja się domyślam ?
-Ja się nie boję...
-Boisz się. Rozumiem cię. Ja też bym się bał na twoim miejscu. Dobrze, że się boisz, bo to znaczy, że nie jesteś głupia.
-Przecież jeste ode mnie młodszy ! - krzyknęłam bardziej do siebie niż do niego. - jak mam się bać kogoś młodszego ode mnie ?
Jeremy się roześmiał. Był zajebiście sympatyczny. Jak mogłam pomyśleć, że ma wobec mnie złe zamiary ? Rozmieszyło mnie to, więc po chwili i ja dołączyłam do niego. Jak to miło, że mam brata. Mojego brata...
Kiedy Ripley wraz z Davidem wrócili, przedstawiłam im Jeremy'ego. Chyba niewiele zrozumieli z mojej wypowiedzi, bo wciąż nie docierało do mnie, że mam brata.
-W takim razie zrobię kolację ! - za bardzo nie wiedziałam co ma kolacja do Jeremy'ego, ale nie protestowałam. - razem z Davidem byłam w sklepie i zrobiłam zakupy...
David się roześmiał.
-Zakupy z tobą są okropne ! - pocałował Rip w policzek.
-Czemu ? - zaciekawiłam się.
-Przez pięć minut zastanawiała się czy wziąć pizzę z salami czy bez.
-Będzie pizza ! - ucieszyłam się. - jaka ?
-Zobaczysz ! - krzyknęła Ripley i nastawiła piekarnik.
Pobiegłam do Jeremy'ego.
-Słyszałeś ? Będzie pizza ! Mniaaam.
-Ja chyba nie zostanę na kolacji... pójdę już do domu... nie będę wam przeszkadzać.
-Ależ nie przeszkadzasz ! - krzyknęła Rip. - chodź, pomożesz mi w kuchni.
Jeremy uśmiechnął się i poszedł do kuchni.
-A ty Davidzie porozkładaj sztućce i talerze na stole - uśmiechęła się.
-A co ja ma robić ? - spytałam.
-Możesz zadzwonić do Marylin i zaprosić ja na kolację. Przy okazji spytaj czy jest u niej Cass.
Pobiegłam do telefonu i wykręciłam numer do Mar. Nikt nie odbierał więc chciałam zadzwonić po raz drugi, ale przeszkodził mi w tym krzyczący David.
-Co to kurwa było ?! - chyba jeszcze nigdy nie widziałam go podnoszącego głos. - jak mogłaś ?! Myślałem, że mnie kochasz ! Jak widać kochasz każdego chłopaka, którego spotkasz !
-Nie mów tak ! To nie tak jak myślisz ! Jeremy po prostu... - nie dokończyła, bo przerwał jej David.
-Nie chcę słyszeć od ciebie żadnych wyjaśnień ! Ja wiem jak to było ! Widziałem przecież ! - krzyknął i wybiegł.
Ripley pobiegła za nim i w domu zostałam tylko ja i Jeremy.
-Co się stało ? - zapytałam.
-Eh... to takie głupie, bo kroiłem pomidora no i się zaciąłem ... Ripley chciała mi pomóc, przemyła to wodą, nakleiła plaster, ale ten jej chłopak chyba myślał, że trzyma mnie za rękę... głupio wyszło.
-Będzie dobrze - zapewniłam go i poszłam dokończyć przygotowania do kolacji.
Miałam nadzieję, że Rip wyjaśni wszystko Davidowi i będzie jak dawniej. W końcu się kochali.
płacze. Dlaczego tak się stało ? Mają się pogodzić jasne ?!
OdpowiedzUsuńLubię Jeremiego jest taki słodki ♥
Fajnie, że Billie ma brata ;D