-Ałł, chyba się skaleczyłem. - powiedział Jer łapiąc się za palec.
-Oj. Faktycznie. Wezmę jakiś plaster.
- Dobrze. - chłopak uśmiechnął się.
Podałam mu opatrunek, ale nie radził sobie, więc postanowiłam mu pomóc.
- Dziękuję, miłosierna Rip. - chłopak zaśmiał się.
Zakładałam opatrunek i czułam wzrok Jeremiego na sobie. No kurwa on po prostu cały czas się na mnie gapił... Coś było nie tak.
- Co to kurwa było?! - drgnęłam słysząc Davida. Jeszcze nigdy wcześniej się nie kłóciliśmy. Nie tak,żeby na mnie krzyczał.
-David..- chciałam mu wytłumaczyć, ale nadal na mnie krzyczał.
-Jak mogłaś ?! Myślałem, że mnie kochasz ! Jak widać kochasz każdego chłopaka, którego spotkasz!
-Nie mów tak! To nie tak jak myślisz! Jeremy po prostu...
-Nie chcę słyszeć od ciebie żadnych wyjaśnień! Ja wiem jak to było! Widziałem przecież! - miłość mojego życia wybiegła z mieszkania.
***
Nie miałam sił żeby za nim biec. Dławiłam się łzami, które spływały mi po policzkach. Padał deszcz, a ja biegłam za facetem, którego kocham najbardziej na świecie, ale który uważa, że coś zrobiłam. Ale ja nie miałam nic na sumieniu. Jak w jakimś pierdolonym filmie.
-David! Kurwa, chuju, zatrzymaj się! Zatrzymaj się jeśli kiedykolwiek ci na mnie zależało! - chłopak zwolnił.
-Co masz mi do powiedzienia?
-Myślałam,że mnie kochasz. I mi ufasz. Ale jak widać nie jest tak idealnie jak myślałam.
-No kurwa, macasz jakiegoś faceta i masz do mnie pretensje?!
-Nie macałam! Skaleczył się, pomagałam mu.Jak jestem z tobą nie mogę nawet dotknąć innego chłopaka?!Nie ufasz mi?
-Jak widać niewystarczająco. - powiedział i odszedł.
A ja zostałam sama z miłością do niego i wielkim bólem. I pustką.
***
-Rip! Rip! Ripley! Kurwa mać odezwij się! - Jeremy darł mi się do ucha.
-Coo...? - nie wiedziałam co się dzieje.
- Co się stało?
-On...Nie.. O-odszedł. - jąkałam się, nadal strasznie płacząc. On mnie zostawił, odszedł,porzucił, nie ufał. I to przez taką bezsensowną sytuację. Ale to nie chodziło tylko o to... Mnie nie da się kochać i już nie pierwszy raz mi ktoś to uświadomił. Nienawidziłam siebie. Znowu wróciło wszystko, myśli o żyletkach i tej uldze.
-Rip.. Tak mi przykro. - powiedział i mocno mnie przytulił. Nie czułam ulgi. W ramionach Davida czułam się bezpieczna, czułam się szczęśliwa i nie potrzebowałam niczego więcej. On był moim jedynym,najważniejszym szczęściem, które właśnie straciłam. Było mi obojętne co Jer ze mną robił. Chyba wsiedliśmy do samochodu.
***
To co się dzieje zaczęło do mnie dochodzić dopiero wtedy, gdy szłam z Jeremim do jego hotelowego pokoju.
-Wejdź. Musisz się osuszyć.
- Nie chcę. Chcę do Bille i Cass. - tak, to one były teraz osobami których najbardziej potrzebowałam.
-Napijesz się czegoś? - spytał.
-Nie chcę.
Jer i tak wziął szklankę i nalał soku. Chyba coś tam wrzucił, ale byłam tak rozkojarzona,że nie wiedziałam co się dzieje. W moich myślach miałam tylko Davida. I żyletki. Kurwa. Nie mogę!
-Weź...- podał mi napój.
Nieśmiało i trzęsącymi się rękami połknęłam kilka łyków.
Siedzieliśmy w ciszy. Zaczynało mi się kręcić w głowie, chłopak chyba to zauważył i usiadł obok mnie. Zaczął mi wkładać ręce za bluzkę. Nie mogłam nad tym panować. Odpychałam go, krzyczałam, ale był silniejszy. Przykleił mi taśmę do ust. Kurwa mać co ten skurwiel robi?! Mój mózg działał coraz wolniej... Zdjął mi spodnie i koszulkę. Poddałam się, a moje powieki zamknęły się.
***
Obudziłam się na jakimś starym, zniszczonym osiedlu. Byłam cała mokra, zapłakana i obolała. Nie dochodziło to do mnie. Jednego dnia zostawił mnie najważniejsza osoba mojego życia, za którą gotowa byłabym się zabić i zgwałcił mnie brat mojej najlepszej przyjaciółki. To wszystko przeze mnie. W głowie miałam żyletki. Zobaczyłam butelkę obok mnie. Nie!Nie mogę. Nie powinnam. Nie wyjdę z tego.. Ale... Ta ulga. I błogość. Choć przez chwilę. Z całej siły uderzyłam butelką o ziemię a ona roztłukła się na wiele kawałków. Wzięłam największy. Przyłożyłam do żył. Nie.. Nie tutaj. Nie mogę. Cass, Billie.. Ale one mają siebie. Mają Mar i Axla i siebie nawzajem. Dały by radę. Ale jeszcze nie teraz. Muszę je na to przygotować. To teraz jedyne, osoby, które wiem, że by za mną tęskniły. A nie chcę żeby cierpiały. Kurwa.Ale Dvid. I to..z Jeremym. Moja wina.
Odsunęłam kawałek materiału spodni, które już były porwane. Przycisnęłam szkło i zobaczyłam krew. Poczułam lekkie szczypanie, ale też spokój. Tękniłam za tym. W glowie miałam miliony wspomnień z Davidem. Jak mnie całował, dotykał,przytulał. A teraz odszedł. Przez takie gówno. On mnie nie kochał... Robiłam kolejne kreski czując się jak w hipnozie.