*oczami Cassie*
-Ja jebię.- szepnęła Billie.- Co ty jej kurwa zrobiłeś?
David wstał, a ja podbiegłam do Rip i mocno ją przytuliłam.
-Nic. Ja może już pójdę.- powiedział i zarumienił się lekko.
-Czekaj. Co ty kurwa w ogóle myślisz?- Billie mówiła lodowatym tonem, który był straszny. Wolałam jak krzyczała.- Wydaje ci się, że możesz po prostu przyjść, przytulić ją i przeprosić i wszystko będzie zajebiście? Że ona zapomni tak nagle, że jej nie zaufałeś? Wiedz, że Rip nie jest taka głupia i szybko ci nie wybaczy. A teraz oddal się z resztką godności.
David zacisnął pięści i wyszedł. Billie podleciała do nas i przytuliła.
-Ja go kocham.- wyjęczała Rip.- Kocham najmocniej na świecie. Nie mogłabym o nim zapomnieć, i pokochać kogoś innego. Nie chcę kochać nikogo innego.
-Już spokojnie.- uspokajałam ją.- Wiem, że go kochasz. Ale musisz wziąć pod uwagę to, że on ci nie uwierzył.
-Właśnie Rip. Zachował się jak dziecko. Dziecko zazdrosne o kogoś dla kogo jest wszystkim. Nie rozumiesz, że on nie zakochał się w całej tobie? Tylko w twoich zaletach. Jest ich mnóstwo, ale nikt nie jest idealny.
-Ale ja kocham go całego.
Rozumiałam Ripley. Trudno było przestać kochać.
***
Leżałam w parku na trawie patrząc w niebo. Chciałabym być aniołem. Nagle zobaczyłam jakiś cień. Brązowowłosa dziewczyna położyła się obok mnie.
-Chłopak?- spytała i spojrzała na mnie. Miała śliczne czekoladowo-miodowe oczy.
-Dziewczyna.- znowu spojrzałam w niebo.
-Uh. Jestem Jolene.- uśmiechnęła się, a grzywka opadła jej na oko.
-Please don't take my man.- zaśmiałam się.- Cassandra.
-Ładnie. Takie głębokie to imię. A zdrabnia się je?
-Cassie.
-Jeszcze ładniej. Na co patrzysz?
Niebo nagle zrobiło się szare. Chmury zasłoniły słońce i spadł deszcz. Poczułam jakby moje ciało oczyściło się od środka. Nie wiem czy to dzięki pogodzie czy Jolene.
-Jesteś stąd?- spytałam wstając. Dziewczyna była metalem. Miała czarne, błyszczące martensy, jeansowe spodnie z szelkami i nierówno zapiętą, czarną koszulę w kratkę. Miała słodkie piegi, które lekko zasłaniały brązowe włosy, które widocznie chciały się kręcić. Dziewczyna odgarnęła je odsłaniając kawałek bluzki wystającej spod koszuli.
-Tak. Mieszkam niedaleko. Chodźmy do mnie. Bo zmokniesz.- dotknęła moich włosów.- I jeszcze zepsują ci się włosy. A są takie słodkie.
Jolene miała słodkie mieszkanko w starej kamienicy.
-Sama tu mieszkasz?- spytałam.
-Tak. Kiedyś mieszkałam z dziewczyną, ale się wyprowadziła.
-Miałaś dziewczynę?- spojrzałam na nią. Była pierwszą homoseksualistką, która mówiła o swojej orientacji spokojnie i bez problemów.
-Taak. Ale to dawno. Chyba po raz pierwszy kogoś pokochałam. Chciałabym zakochać się jeszcze raz.
Usiadłam obok niej i przytuliłam. Znałam ją pól godziny, ale zainteresowała mnie.
-Nie boisz się kontaktu z obcymi osobami?- spojrzała na mnie swoimi ślicznymi oczami.
-Ogólnie to jestem otwarta. Wiesz, chyba muszę już wracać.
-Szkoda. Ale obiecaj mi, że się zobaczymy.
-Obiecuję. Jutro w parku, na trawie, o 16.00?
-Chętnie bardzo.- powiedziała otwierając mi drzwi.- Do zobaczenia Cassie.
-Do zobaczenia Jolene.
Wracałam do domu i myślałam o Jolene. O tym jak bardzo chciałabym się teraz do niej przytulić, poczuć jej zapach. Była wspaniała, chociaż znałam ją tak krótko.
oo fajnie.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się ta Jolene ♥ ;)