piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział Dwudziesty trzeci

*oczami Billie*


Chodziłam w kółko i nie wiedziałam co robić. Wszyscy pojechali szukać Ripley. Ja miałam zostać w domu i czekać na nią, gdyby wróciła. Chciałam iść z nimi ale Cassie stwierdziła, że jestem zbyt przejęta i zamiast szukać Rip, trzba będzie szukać mnie, bo sama się zgubie.
-Świetnie ! - powiedziałam sama do siebie.
Zajrzałam do kartonowego pudła, gdzie chowałam swoje rzeczy. Pogrzebałam w nim chwilę i znalazłam to co chciałam. Morfinę. Wzięłam do ręki strzykawkę i wbiłam w żyłę. Zrobiło mi się odrobinę lepiej. Usiadłam na podłodze i zaczęłam się zastanawiać, gdzie się Ripley mogła schować. Moje rozmyślania przerwała Cass.
-Billie ! - krzyknęła wchodząc do pokoju. - teraz ja siedzę w domu i telefonuję do ludzi, u których mogłaby być Rip, a ty chodzisz z Axlem i Izzym po L.A i jej szukacie.
-Jasne !
Wybiegłam z domu i zobaczyłam Axla i Izzy.
-Znajdziemy ją - powiedział Axl i złapał mnie za rękę.
-To ja idę po samochód, będę jeździć po ulicach a wy sobie pochodźcie, tam gdzie ja nie wjadę - powiedział Stradlin i oddalił się zostawiając nas samych.
-Chodź, pójdziemy najpierw tam... - Rose pociągnął mnie w stronę centrum miasta.

***

Biegłam szybko w stronę skulonej postaci, siedzącej na chodniku. Nie widziałam jej za dobrze, ale miałam takie przecucie, że to może być Ripley.
-Ripley ! - krzyknęłam.
Postać odwróciła się.
-Billie... to ty... - Rip miała słaby głos a po policzkach leciały jej łzy.
Kucnęłam obok niej i zobaczyłam co trzyma w ręku. Kawałek szkła... Przeraziłam się.
-Po co ci to ? - spytałam wskazując na ostry przedmiot.
Moja przyjaciółka spóściła wzrok. Uważnie jej się przyjrzałam. Ubranie było całe postrzępione i podarte. Na udach miała kilka czerwonych kresek...
-Ripley ! Co ty zrobiłaś ?!
-Przepraszam... - powiedziała cicho. - ja nie mogłam inaczej...
-Trzeba ją zbadać - powiedział Axl, który do tej pory stał cicho.
Wziął ją na ręcę i zaczął iść w stronę najbliższego szpitala.
-Oh, Rip ! Jak to dobrze, że zaczęliśmy ciebie szukać na obrzeżach miasta ! - byłam bliska płaczu. - jak to dobrze, że ciebie znaleźliśmy !
-Ktoś mnie szukał ? - szepnęła.
-Wszyscy cię, kurwa, szukali ! Wszyscy ! - odparłam. - co ci się właściwie stało ?
-Ja... biegłam za Davidem...
-To już wiem. Ale co się stało dalej ?
-Nie chcę teraz o tym mówić.
Umilkłam. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy.

***

-Billie ! - krzyknęła Cassie, gdy tylko mnie zobaczyła. - gdzie Ripley ?
-Badają ją - odpowiedziałam zdenerwowana.
Cass spojrzała na mnie i mocno mnie przytuliła.
-Będzie dobrze - powiedziała i usiadła na krześle.
Postałam chwilę, a potem zrobiłam to samo. Siedziałyśmy kilka minut, dopóki nie nadszedł David.
-Hej - mruknął. - co wy tu robicie ? Coś się stało ?
-Stało się... - odpowiedziała cicho Cass.
-Ale co ?
Już mu chciałam powiedzieć, ale nadszedł lekarz.
-Pacjentka Ripley Nirvan czuje się dobrze - powiedział spokojnie. - ale musimy porozmawiać. Może chodźmy do gabinetu.
-Co się kurwa stało z Ripley ?! - krzyknął David. - co jej jest ?!
Cała trójka na niego spojrzała.
-Pacjentka Ripley Nirvan została tu przywieziona w złym stanie wyjaśnił doktor - była bardzo osłabiona i poobijana, ale już jest lepiej. Czy to panu wystarcza ?
-Nie !
Przewróciłam oczami, a Cassie westchnęła.
-David, powiemy ci wszystko dokładnie, jak same się dowiemy co się stało, dobrze ? Poczekaj chwile na nas - powiedziała życzliwie.
Chłopak pokiwał głową i powoli usiadł na podłodze. Ukrył twarz w dłoniach i zaczął coś mamrotać.
-Pacjentka Ripley Nirvan została zgwałcona - oznajmił lekarz, kiedy weszliśmy do gabinetu.
-Co kurwa ?! - krzyknęłam równocześnie z Cassie.
-Proszę usiąsć - wskazał dwa wolne krzesła.
Wykonałyśmy jego polecenie i popatrzyłyśmy się na niego.
-Oprócz tego była także bita. Podejrzewają panie przez kogo ?
Pokiwałyśmy przecząco głowami.
-Pacjentka nie posiada większych obrażeń. Myślę, że można ją już zabrać do domu.
-Świetnie... - powiedziała Cass cicho i wyszłyśmy z pomieszczenia.

***

Ripley spała. Ja i Cassie siedziałyśmy wstrząśnięte w pokoju.
-Od początku wiedziałam, że coś z nim jest nie tak... - powiedziała cicho. - nie zgadzała się data urodzenia jaką podał... on powinien mieć teraz dwanaście lat !
-Skąd on wiedział tyle rzeczy o mnie ? Mówił, że widział się z ciocią Henriettą... a jeśli zrobił jej coś złego ? - przestraszyłam się.
-Spokojnie. Nic złego na pewno się nie stało... czy wiesz gdzie mieszka ten cały Jeremy ? - Cass skrzywiła się wypowiadając jego imię.
-Nie wiem. Nie mówił gdzie mieszka. Chyba nie masz zamiaru go odwiedzić ?
-Sama nie wiem - westchnęła. - ale być może przydałby nam się jego adres.
-Ja myślę, że on tu jeszcze przyjdzie - szepnęłam. - w końcu nie po to chyba się tak natrudził zbierając te wszystkie informacje o mnie, żeby zrobić to zrobił...
Cassie pobladła. Rozejrzała się dookoła, sprawdziła czy wszystkie okna i drzwi są pozamykane.
-Zrobić ci herbatę ? - spytała łamiącym się głosem.
-Poproszę...
Siedziałam na kanapie. Na tej samej, na której siedział mój "brat". Nie powinnam być tak łatwowierna. Wpuściłam do domu jakiegoś psychopatę ! To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłam w swoim siedemnastoletnim życiu. Biedna Ripley. Teraz cierpi przez mój brak odpowiedzialności. To mnie powinnien uprowadzić Jeremy, nie ją. To nie jej wina.
Wstałam z kanapy i wyjrzałam przez okno. Powoli zapadał zmierzch. Wzdrygnęłam się. Jeremy może teraz stać w ukryciu i obserwować nasz dom. Szybko zasłoniłam szybę firanką.
-Wydaje mi się - powiedziałam do Cass. - że nie powinnyśmy być tu same...
Cassie podała mi kubek z gorącym napojem.
-Masz rację. Wiem, że to głupie, ale ja się boję...
-Ja też. Ten skurwiel może w każdej chwili nas zaatakować i... - nie dokończyłam, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
Cassie wypuściła z rąk szklankę, która rozbiła się na drobne kawałki, ja zaś cała drżałam. Dzwonek
ponownie zadzwonił. Żadna z nas nie chciała otworzyć. Usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego klucza, drzwi otworzyły się i stanął w nich... Axl.
-Kurwa ! Axl... - szepnęłam osuwając się na podłogę.
-Co się stało ? - podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał za ręce.
-Nic - odpowiedziała Cass. - wystraszyłeś nas. Myślałyśmy, że to ktoś inny...
-A kto inny miałby klucze do waszego mieszkania ? - pocałował mnie w policzkek. - przyszedłem sprawdzić jak się czujecie. Ripley śpi ?
Pokiwałam głową. Moje serce wciąż nie mogło się uspokoić, myślałam że umrę ze strachu.
-Blada jesteś - stwierdził głaszcząc mnie po policzku. - zostanę tu na noc.
Ucieszyłam się i mocno go przytuliłam. Kiedy przy nim byłam czułam się bezpieczna. Niczego się nie bała. Nawet stu takich jak Jeremy. Wiedziałam, że Axl nie pozwoliłby, żeby stało mi się coś złego.


1 komentarz:

  1. Która z Was wymyśliła tego przeklętego Jeremyego ?
    Jaki on jest pieprznięty ;/ O.o

    OdpowiedzUsuń