*oczami Billie*
Siedziałam z Axlem na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Nie wiedziałam jaki, bo byłam zbyt zamyślona. Dziś mijał dokładnie miesiąc od kąd po raz pierwszy zobaczyłam Jeremy'ego. Wciąż się bałam, że zobaczę go gdzieś na ulicy lub zapuka do drzwi naszego mieszkania. Bałam się przede wszystkim o Ripley i Cassie. Żyłam w ciągłym strachu. Do tego dochodziło jeszcze jakieś złe przeczucie. Czułam, że coś złego stało się cioci Henriettcie. Musiałam do niej pojechać, ale jak na razie nie było odpowiedniej okazji.
-Coś się stało ? - z zamyślenia wyrwał mnie Axl. - wyglądasz jakbyś się czymś martwiła.
-Ciocia Henrietta - odpowiedziałam cicho. - jej stało się coś złego. Muszę jak najszybciej ją odwiedzić.
Pogłaskał mnie delikatnie po głowie.
-Jutro o jedenastej masz pociąg.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Jaki pociąg ? Gdzie ?
-Do Las Vegas. Wiedziałem, że bardzo chcesz pojechać, więc już wszystko załatwiłem - uśmiechnął się do mnie.
-Świetnie - ucieszyłam się. - ale pojedziesz ze mną ?
Pokiwał twierdząco głową i przysunął się bliżej mnie. Musnął językiem moje wargi i położył ręce na mojej tali. Usiadłam mu na kolana, abyśmy byli jeszcze bliżej siebie.
-Kocham cię - szepnęłam. - tak zajebiście cię kocham. Nie spierdol tego, proszę.
-Ja ciebie też, Billie. Nie skrzywdzę cię. Nigdy - pocałował mnie w policzek. - dla ciebie zrobię wszystko.
***
Sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko mam. Chyba tak. Ciepły sweter, kilka kanapek przygotowanych przez Cassie i jej nową dziewczynę - Jolene i babeczki upieczone przez Rip i Davida, który odwiedzał codziennie Ripley i przynosił jej owoce, kwiaty. Jeszcze nie są razem, ale myślę że to niedługo nastąpi.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz ! - Cassie ściskała mnie mocno jednocześnie trzymając za rękę Jolene.
Następnie objęła mnie Rip.
-Możecie zostać u twojej cioci, albo przywieźć ją na trochę do nas !
-Billie, powinnaś już iść ! Niedługo przyjeżdża twój pociąg - Jolene przerwała i szeroko się uśmiechnęła.
Lubiłam nową dziewczynę Cassie. Była miła i pogodna. Zbliżały się jej urodziny, więc obiecałam sobie, że kupię jej płytę winylową jej ulubionego zespołu - Aerosmith.
-To ja idę ! - powiedziałam i pomachałam ręką. - papapapa !
Wyszłam z budynku i zobaczyłam Axla i Duffa.
-Hej - powiedziałam.
-Hej. Wsiadaj do samochodu. Duff nas odwiezie na dworzec - Axl wepchnął mnie na tylne siedzenie i usiadł z przodu.
-Jak wrócicie z Vegas to zadzwońce z dworca do nas - powiedział Duff włączając silnik. - ktoś po was przyjedzie.
Jechaliśmy w milczeniu. Byłam bardzo zdenerwowana. Chciałam to już mieć za sobą.
***
Nacisnęłam klamkę od furtki. Była zamknięta. Dziwne. Ciocia nigdy nie zamykała bramy... Przeskoczyłam przez płot i zadzwoniłam do drzwi. Nic. Ponowiłam próbę kilka razy, dopóki nie usłyszałam za sobą głosu jakiejś staruszki.
-Kochanie ! - krzyknęła. - czego tu szukasz ?
Odwróciłam się. Przed furtką stała starsza pani opierająca się na lasce. Szybko do niej podbiegłam.
-Szukam cioci Henrietty.
Starsza pani spuściła wzrok.
-Henrietta została zamordowana. Nie wiedziałaś dziecino ? Pochowano ją kilka tygodni temu...
Osunęłam się na ziemię i złapałam za głowę. To niemożliwe... po policzku spłynęła mi łza.
-Przez kogo... ? - spytałam łamiącym się głosem.
-Nie wiadomo. Policja nie znalazła żadnych odcisków palców... niczego. Biedne dziecko. Chodź do mnie do domu, zrobię ci ciepłej herbatki, zjesz sobie ciasta...
Pokiwałam głową. Nie chciałam nigdzie iść. Nigdzie. Jedyne miejsce w którym chciałam się znaleźć to cmentarz. Pragnęłam zobaczyć grób cioci Henrietty.
Wspięłam się znów na ogrodzenie i zeskoczyłam po drugiej stronie. Wytarłam łzy i szybko pobiegłam na cmentarz. Błądziłam między nagrobkami kilkanaście minut w końcu padłam zrezygnowana na ziemię i zaczęłam płakać jak małe dziecko.
-Billie... Billie... co się stało ? - usłyszałam za sobą głos Axla.
Skąd on się tu wziął ? Miał czekać na dworcu...
-Co ty tu robisz ? - spytałam bardziej ziemię niż Axla.
-Nudziło mi się... więc poszłem zwiedzać okolicę... - podniósł mnie do pozycji siedzącej i przytulił. - co się stało ?
-Ciocia Henrietta... ona... ona nie żyje...
Wtuliłam się w niego, mocząc łzami całą jego koszulkę.
-Jeremy... to jego wina ! Ja wiedziałam... to on... - powiedziałam cicho.
Pogłaskał mnie po głowie. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Tak się cieszyłam, że go mam. Gdyby nie on, nie byłabym się w stanie podnieść z ziemi i wrócić do Los Angeles. Do Rip i Cass.
-Wracajmy już do domu. Nie możemy tutaj tak siedzieć.
-Nie - zaprotestowałam. - ja chcę odwiedzić ciocię...
Axl wstał i pociągnął mnie w stronę jakiegoś grobu.
-To tu ? - spytał.
-Henrietta Golighltly - przeczytałam. - żyła lat siedemdziesiąt...
Łzy znów pociekły po moich policzkach.
-Nie płacz... Billie... wracajmy... - Axl mocno mnie przytulał.
Wyprowadził mnie z cmentarza i złapał taksówkę. Żółty samochód zawiózł nas na miejsce.
Czekaliśmy na pociąg kilkanaście minut. Czas mi się zajebiście dłużył. Wpatrywałam się przez cały czas tępo w podłogę. Nie zwracałam uwagi na Axla, który kilka razy próbował rozpoczać jakąś konwersację. Zachowywałam się jak jakiś zombie. Nawet nie wiedziałam kiedy wsiedliśmy do pociągu.
Ciocia Henrietta nie żyje. Przez Jeremy'ego. Na pewno. Kto inny mógłby ją zamordować ? Nawet nie wiem w jaki sposób umarła... czy tamtejsza policja rozpoczeła jakieś śledztwo w tej sprawie i czy coś już wiadomo ? Powinnam się tego dowiedzieć. W końcu to była moja ciocia, którą kochałam. Moja jedyna rodzina... a teraz już jej nie mam...
i znów płaczę, biedna Billie, ale ma Axla i ma tego nie spieprzyć ♥
OdpowiedzUsuńFajnie, że Jolene i Cassie są razem :)